Strona:Stary Bóg żyje.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a jednak udawał, jak gdyby go niedorzeczność tych słów oburzała.
„Nie pojmuję co hrabia mówi? Przecie wojska nasze niemogą na wieki strzedz Papieża, bo właśnie z tąd wynika zazdrość całéj Europy — że Francya podjęła się bronić stolicę Piotrową. To już musi ustać! Papieża dzielniéj bronić będzie świętość urzędu i wysoka godność osoby jego, jak oręże całéj Francyi.“
„Przebacz — proszę Najjaśniejszy Cesarzu! Nieprzyjaciele wiary katolickiéj nieuważają ani na święty urząd, ani na godność osoby Papieża, oni go nienawidzą. Skoro więc nasi żołnierze Rzym opuszczą, musi iść Ojciec św. do więzienia, może nawet na śmierć męczeńską, a właśnie to będzie nieszczęściem wielkiem dla Mości Cesarza i rodziny cesarskiéj i całéj Francyi.
„Aleć też hrabia nader dziwnie stan rzeczy pojmuje! Dla czegoż to miałoby tak być? Jakiemże to prawem miałby się łączyć los Papieża z losem mojéj rodziny i całéj Francyi?“
„To rzecz bardzo prosta. Gdyby wuj Najjaśniejszéj Mości nie był prześladował Papieża i kościoła, nie byłby umarł na wygnaniu!“
„Kochany Retel“ odrzekł Napoleon! „sposób myślenia Pana, jest dzisiaj dla mnie zagadką. Czy Pan myślisz, że Monarchowie Europy dla tego wojnę z wujem moim prowadzili aby Papieża uwolnić?“
„Bynajmniéj Najjaśniejszy Panie, tego nie