Strona:Stary Bóg żyje.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

myślałem, że śmierć litościwa zakończy niedolę moję — aleć żyję. — Tak jest, żyję, bym był naocznym świadkiem, jak ręka starego Boga zetrze Mości Cesarza. Miara Twoja jest przepełniona, koniec Twój — proszę pamiętać — koniec Cesarzu będzie taki, jaki był wszystkich prześladowców kościoła, aż dotąd.“
Zmęczony wzruszeniem usiadł Papież, Cesarz stał z założonemi rękami, dziko i groźno spoglądając na czcigodnego starca.
Paź stojący w przedpokoju drżał na całém ciele, zdało mu się, iż Ojciec św. stał przed nim jakoby jaśniejąca istota innego świata. Widok zaś Napoleona był straszny, jak widok ducha ciemności.
„Toć śmiała próbka krnąbrnéj zuchwałości arcykapłańskiéj,“ — wołał rozjuszony gwałtownik — „stary Bóg gromi tylko głupich błaznów, ale nie Mocarzów jako ja! Ale Ciebie Panie Papieżu zgniecie grom gniewu mojego.“
To rzekłszy w zapalczywości wyszedł z komnaty.
Następującéj nocy Napoleon spać niemógł, ciągle przechadzał się po sypialnym pokoju, szepcąc coś dla siebie; te jednak słowa hrabicz w przedpokoju czuwający rzetelnie zrozumiał: „Stary Bóg? — Mnie zgnieść? Co? mnie pokonać? Ha, ha! Ja się nie dam! Ja stawię opór staremu Bogu. Mnie wszystkie przykłady dawnych czasów bynajmniéj nie obchodzą! Ja się sprzeciwię całéj przeszłości dziejowéj! —