Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/573

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



KONIEC DAWNOŚCI

Haj w lasku, w lasku na złotym piasku
Rośnie drzewina tęga, wysoka,
Tęga, wysoka — w korzeń głęboka,
W korzeń głęboka, szeroka liściem,
Szeroka liściem — a bujna kiściem,
Kwiat ma złotawy — wierch kędzierzawy.

Na tym kędziorku siadł sokół siwy,
Siedzi, spogląda — sięga daleko,
Hen, gdzie Dunaje do morza cieką,
Tam kraj Dunaja — korab wypływa!

Na tym korabiu stoły tęgie wszędzie,
A po zastolach starzy ludzie w rzędzie,
Kręgiem starcowie siedzą i gazdynie,
Siedzą tak, radzą tak, radeczkę sławną;
Cóż tam porabia nasza warstwa ninie?
Czy taż drużyna jak starodawna?

Czy warzą piwa na święte gody,
Dla świętych Zborów czy sycą miody,
Czyli w kościołach modlą się szczerze,
Czyli się kłonią Tajnej Wieczerzy,
Czy starowieczną wciąż dzierżą wiarę?
Prawdę słobodną — jak ojce stare.

Siedzą tak, radzą tak — radeczkę sławną,
Haj! już nie tak to jak bywało dawno,
W drużynę dawną i za starych ludzi,
Świat nienawistką lichą dziś się judzi.

Już kum nie chodzi z Wieczerzą do kuma,
Syn na tateczka porwać się duma,
Dońka mateńki słuchem nie darzy,
Żona mężowi truj-ziele warzy,
Siostra na siostrę złe czary knuje,
A brat na brata topór gotuje,
Sąsiad po sądach ciąga sąsiada
Tam go oskarża, nieprawdę gada. —

Tak się minęła prawdeczka stara,
Prawdeczka stara, słobodna wiara.
Zasmuciło się, zachmurzyło się
Na całym świecie — makowym kwiecie.

Koniec Prawdy Starowieku