Strona:Stanisław Vincenz - Na wysokiej połoninie Pasmo I.djvu/572

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z czasem zasypie się lub wyschnie. A inni powiadają: „Nie! Oto zabanował, zatęsknił tak po tej Italii, aż go pokręciło. Nareszcie odnalazł swój swego. Nakosztował się tam pobratymstwa, jakiego mu potrzeba. A teraz co? Cóż mu to za życie bez papy-rymskiego? Z kim się dogada? Przyjechał niby to do chaty, do swego kraju, do swoich. A cóż to za swoi? Którzy swoi? Pusto na łąkach, głucho w połoninach, junaków nie ma, śpiewania nie ma. Nawet wina nie ma. Pusty świat, a on w nim sierota.“
Tak czy inaczej, zamilkł odtąd Andrijko. Siaduje sobie na przyzbie, patrzy nieruchomo w dal. Sąsiedzi chcą go rozruszać, mówią mu:
— Andrijku, zbudź się Andryło! Wiosna już idzie, trembity grają, nawołują się zazule, rozwijają się buczki, czerwienieją szyszki. Wyjdź na bukowinkę, posłuchaj, czy nie dźwięczy fłojera Kudilowa? Czy się nie ozwie junacka, hukowa pieśń.
Andrijko nie odpowiada, zapodział gdzieś fajkę, nawet fajką się nie zabawia. Ręce bezwładnie trzyma na kolanach, oczy przygasły, tylko łysina świeci się potężnie.
Od kiedy zamilkł Andrijko, nie ma już komu opowiadać i bajać o dawności, ciągle coś innego przypominać czy też od siebie dodawać. Skończone dzieje słobody. Koniec watażkom, junakom, nawet ich śpiewakom koniec.
Już i ród Dmytrowy wymarł na Hołowach. Na ich miejscu, na starej Wasylukowej zagrodzie, siedzą sobie przybrani hodowańce z obcej kości, obcej krwi, choć ich Wasylukami zwą nadal. Tylko gdzieś daleko na świecie są rzekomo znaczne rody pańskie, co od Dmytra pochodzą.
Nie ma zatem komu pamiętać o watażku Dmytryku i nie ma po co. Po całych górach ludzie śpiewają pieśni i zwrotki przezeń ułożone, a mało kto wie o nim. Bo powiadają: „Alboż to nie wszystko jedno, kto ułożył pieśń? Dobrze, że jest pieśń“. I to mądrze powiadają. Dobrze, że jest pieśń.