Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rowań, do tej zimnej rozwagi, ze tylko o własnej sile może swoj niepodległość wywalczyć, a wie, że obecnie jest jeszcze za słabe, by się módz o taki bój na życie lub śmierć odważyć, zbyt jest wyczerpane straszliwemi ofiarami ostatniej rewolucyi, a luki wskutek utraty ofiarnej, do wszystkich poświęceń zdolnej, inteligencyi i śmierci urągającej masie robotników, nie tak łatwo wypełnić się dadzą.
I dla tego niema w Królestwie powstania!
Pod ziemię zakopał się lud polski, z głodu umiera, bo żadna chociażby najstraszliwsza katastrofa żywiołowa, która kiedyś Martynikę nawiedziła, nie mogłaby doszczętniej zniszczyć jego kraju, jak wojna obecna, ale nie poddaje się rozpaczy, bo wie, że czeka go, jeszcze ostatni i rozstrzygający o jego życiu lub śmierci bój krwawy, który już bezwzględnie losy jego przypieczętuje, a na tę chwilę ostatnich obrachunków musi Polska ostatek swych sił zachować, każdą kroplę krwi szczędzić, aby w onej godzinie, która jeszcze dla niej nie wybiła, nie zabrakło bojowników, którym może będzie wreszcie dane, ujrzeć Ziemię Obiecaną Wolności!


∗             ∗

Zadziwiający w tem całem rozczarowanem zdumieniu, że w Królestwie pod jarzmem rosyjskiem nie wybuchło powstanie polski, jest fakt. że na chwilę się nie zastanawiano, jakby to powstanie wprost materyalnie dałoby się umożliwić.