Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

większej godności w tem nowem męczeństwie, jak właśnie obecne, z którego przez wiek cały usiłowano wszystkimi sposobami kastę helotów wytworzyć, któremu pacierz polski za zbrodnię poczytywano, a rozpamiętywanie bohaterskich dziejów przeszłości jako zdradę stanu karano, gwałcono w nim i zduszano każdą myśl o wolności, i nie tylko to: starano się w nim zabić poczucie, że jest »narodem«, nie pozwalano mu się nawet tem mianem nazywać i używano wszystkich środków, by w tych »posthumi« systematycznie wyrabiać instynkt najpodlejszego niewolnictwa w myślach i czynach.
A zaiste podziwu godnem to cierpiące, męczeńskie milczenie, spokojna, mądra i wzgardliwa wstrzemięźliwość społeczeństwa polskiego pod jarzmem rosyjskiem.
Wklinowanie w dwa potężne narody, trwa w swoim biernym oporze i nie chce służyć za igraszkę gry w piłkę, którą się już nieraz Europa zabawiała — nie chce, chociaż obecne aktywne wystąpienie jego gwałtownie tem zagraża, że mogłoby znowu zostać nazwane najszczytniejszym heroizmem.
O ten listek chwały w wawrzynach dumy narodowej i chwały już się żaden Polak w Królestwie nie troszczy.
I dla tego niema powstania!
Tak często okłamywany, oszukiwany i zawodzony w swoich najwspanialszych nadziejach, które