Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z zaciętą surowością niszczyła wszelki objaw sympatyi i współczucia (porównaj »Epilog« hr. Platena: Der mörderische Censor lümmelt mit meinem Buch auf seinen Knieen, und meine Lieder sind verstümmelt, zerrisen meine Harmonien) a Anglia wystosowała do cara — przez kilkadziesiąt tysięcy Anglików podpisany zbiorowy protest: wspaniały przykład angielskiego »Cant« — zmarły, a wielce figlarny kustosz muzeum Rapperswylskiego Rosenwarth de Różycki porobił z niego papierowe różyczki nad drzwiami sal muzealnych.
Teraz pozostała Polska sama i beznadziejnie opuszczona.
Zapóżno przejrzał Skrzynecki i za późno zerwał się do czynu. Przeciwko nowej rosyjskiej armii, nad którą po śmierci Dybicza objął główne dowództwo rozjuszony oprawca Paszkiewicz, wyprowadził w pole swoje mężne, nad wszelki wyraz chrobre i śmierci i zagładzie urągajcie wojsko. Klęska pod Ostrołęką przypieczętowała mimo najzacieklejszego męstwa wojsk polskich ostatecznie losy Polski. Rozwiały się sny o wolności, huragan moskiewskiej nawałnicy wyrwał z korzeniem ono drzewo, z którego teraz jęły gradem listki opadać, a nad mogił śpiewało tęsknie jakieś ptaszę polne:

»Nie było, nie było, Polsko dobrze Tobie,
Wszystko się prześniło, a Twe dzieci w grobie«.

W krótki czas potem padła Warszawa, którą prawie bez walki oddał Moskalom Ephialtes Krukowiecki