Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i dośnił się do strasznego, rozpacznego końca złoty sen o wolności.
A wielki Niemiec, Franciszek Grillparzer zgrzytał zębami po upadku Warszawy:

Was glaubtest Du auch, Stadt der edlen Toren,
Die Welt, sie nehme Teil an deiner wahren Not?
Als neuer Luculli Gladiatoren,
Genoss man euren Sicg, gcniesst man euereu Tod.

A zaprawdę było to nielada jakie widowisko, jakie Polska Europie sprawiła!
I ten sam Grillparzer wystosował pod adresem Anglików tę wściekłą, szyderczą apostrofę:

Ihr Britcn auf! es gilt Smyrnenser Trauben,
Oporto-Wein, Brabanter-Linnen — auf!
Frankreich will Euren Freund, Don liquel berauben,
Lasst zehn, lasst zwanzig Orlogschiffen Lauf!
Ihr Brutusse mit Pfeffermünzdüt’ und Elle,
Gerecht nur gegen Euch, und das nach filziger Norm,
Schreit nicht das Volk an Eurcr eigenen Schwelle?
Es ruft nach Brot und Ihr gebt ihm Reform!
War Warschau hingebaut am Meeresstrande,
Und wüchse Zimmt, wo jetzt nur grüne Saat,
Ihr fühltet macht’gere Verwandschaftsbande,
Und Polen stiinde frei, ein Volk, ein Staat!

Niesłychanie pouczająca ta książka, zawierająca pieśni o Polsce — nie tylko dla Polski samej...