Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zrośnięcia się z spraw wolności rozlał się szeroko po Polsce. Niemcy i Francuzi bratali się z Polakami, a gdyby piękną bajkę z dawno już zamierzchłych czasów czyta się niemieckie i francuskie pieśni, ubóstwiajcie wprost bohaterskich Polaków — pieśni, w których wszystko to, co było najszlachetniejszem w duszy tych narodów znalazło gorący i do głębi przejmujący wyraz.
I na nowo odżywały wśród Polaków nadzieje na pomoc Europy: rodziła się pewność, że Europa »świętej« sprawy nie opuści, że przecież nie odda wolnego ludu w ręce krwawych, katowskich oprawców i przecież w tych niesłychanych wysiłkach jego, by wolność odzyskać, musi mu przyjść z pomoc — zbrodni byłaby obojętność — a te wszystkie nadzieje, te przeświadczenia o wspaniałomyślności Anglików i Francuzów stały się do tego stopnia pewnikiem, że nieszczęsny Skrzynecki, który w międzyczasie został obwołany dyktatorem, marnował miesiące najkosztowniejszego czasu na układach i rokowaniach, zwycięstw swoich wyzyskać nie umiał i zmarnotrawił na naiwnej ślepej i jałowej dyplomacyi wszystko to, co bohaterstwo polskiego oręża już było uzyskało.
Straszne było przebudzenie z tego zdumiewającego zaślepienia!
Bóg za wysoko, Francya za daleko!
Prusy zapakowały co najgorętszych zapaleńców sprawy wolnościowej do więzień, cenzura bezwzględnie