Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Przybyszewski - Polska i święta wojna.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ga nie potrzebuje tak dalece dla zbawienia swej duszy — bo cóż go może obchodzić zbawienie w sromie niewoli — Bóg ma być dla niego pośrednikiem w osiągnięciu wolności.
Już lepiej być po śmierci skazanym na wszystkie męki piekielne, jak żyć tu na ziemi w hańbiącej niewoli. A jeżeli się do Boga woła, który przez tyle wieków otaczał potęgą i chwałą, a jeżeli się go o coś prosi, to o to tylko, by wysłuchał onego głosu, co ku niemu z dymem pożarów i z kurzem krwi bratniej bije — tarza się Polak przed nim i kaja się z wdzięcznością, jeżeli mu wolność swoją łaską ozłaca, a klnie mu, jeżeli pozwala wrogom jego plecy basałykami siepać.
Daleko większą czcią otaczana jest Najświętsza Panienka jako Królowa Korony Polskiej, aniżeli jako Matka Boża, a najświętszym z papieży to on, który Polakom, proszącym go o relikwie powiedział: Na co Wam relikwii? weźcie grudkę waszej ziemi, krwią męczenników przesiąkniętej, to wasza relikwia!
Wolność to stały, niewzruszony biegun, naokoło którego wszystkie myśli Polaka, jego sny i pragnienia wirują, i naokoło tej jednej osi, krąży świadomie czy nie świadomie wszystko, co zawartość jego duszy stanowi. Polakowi było danem, wykosztować wszystkie rozkosze wolności aż do dna — była, przecież Polska jedynym krajem w Europie, który do samego końca pozostał wolną republiką i nigdy nie zaznał absolu-