Strona:Stanisław Ignacy Witkiewicz - Idealizm i realizm.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wystarczyć dla filozofa — (to jest ontologa ogólnego) — nie można z tego właśnie stanowiska robić specjalnej „filozofii“, bo to jest sprzeczność sama w sobie.
To, że nie mamy zawsze kryteriów do oceniania bezpośrednio rzeczywistości danego kompleksu jakości, nie powinno nas zniechęcać do szukania jej granic w ogóle, z chwilą kiedy mamy równie pewne drogi pośrednie do jej odgraniczenia od złudy. Zaraz wyjaśnię o co mi chodzi: niektórzy programowi sceptycy mówią: ponieważ są halucynacje, ponieważ kompleksowi jakości wzrokowych nie zawsze odpowiada kompleks jakości dotykowych — lub odwrotnie: może być także halucynacja wzrokowo­‑dotykowa — więc w ogóle nie można mówić, że jakości „wyznaczają coś rzeczywistego“, bo są wypadki, w których nie wyznaczają nic. Może być zresztą wypadek halucynacji wzrokowo­‑dotykowej — i co wtedy, pytają z tryumfem idealiści, dla których au fond nie ma różnicy między halucynacją stołu, a rzeczywistym stołem i którzy mówią tylko o jakichś „przyporządkowaniach“, których wartość jest w obu wypadkach jednaka.
Otóż dla realisty, uznającego z góry rzeczywistość stworów żywych i przedmiotów, ta kwestia nie istnieje, ponieważ może on zawsze odnieść się do doświadczeń drugich ludzi np. i ich wypowiedzeń i obiektywnych sprawdzeń przy pomocy kontrolujących przyrządów i być pewnym, że tam gdzie on widział przedmiot i dotykał tego przedmiotu, nie było nic prócz powietrza. Ale na to trzeba uznawać też rzeczywistość własnego ciała, a także to, co na pewno wiemy o tym ciele z anatomii, fizjologii i biologii w ogóle. Ale to są dla idealisty rzeczy zbyt niskie; to tylko na równi z tym ciałem i przedmiotami zewnętrznymi jedna wielka pogardzana przez niego „empiria“ — on uznaje tylko jaźnie jakieś poza­‑czasowe i poza­‑przestrzenne, metafizyczne, ale nie w znaczeniu czegoś poza fizykalnym poglądem, tylko w znaczeniu nieskończenie „wyższym“. Oczywiście, że najpewniejszą rzeczą pozostanie istnienie moje np. własne i jakości w moim trwaniu w stanie, że tak powiem, surowym nie zinterpretowanym jako istnienie mego ciała i świata zewnętrznego.
Ale skoro się jest aż tak sumiennym, żeby przyjmować tylko to co jest z tą pewnością dane, to należy być albo: a) solipsystą i to jest stanowisko najkonsekwentniejsze, lub b) wyznawać paragraf 7-my Ludwika Wittgensteina, tzn. zasadę „o czym nie można mówić, należy o tym milczeć“, albo c) tkwić w nie­‑„poprawionym“ poglądzie życiowym i starać się o to, aby nie mieć w ogóle żadnych problemów.