Strona:Stanisław Czycz - And.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aaa
(aha, więc on już miał tę swoją maskę; w takich chwilach jeżeli jeszcze brał udział w rozmowie to właśnie w ten sposób: „aaa”, albo: „eee”, „yyy”, „heee”, „hyyy”)
„żałuj. Bo to” — myślałem czy mówiłem? — „to jeden ze smaczniejszych kąsków. Ci, którzy to po prostu ignorują, to ludzie bez poczucia humoru czy też bez umiejętności a może i ochoty do zabawy; jakaś godna największego współczucia ślepota, przez którą tak dużo tracą”
— dużo tracisz.
— Eee
„new” — w tej szafie — „new, (loty, albo jeżeli wy... to my tak super, że zadrżycie i zbielejecie), super (drżyjcie i blednijcie), (Ewunia), new, !!, (biedactwo się rozchorowała, bo uniosłem się, powiedziałem że albo trzy razy w tygodniu kotlecik i deser), cyber, (albo modne szmatki i przez cały czas tylko zupa. — I chyba powieszę się, bo), netyka, pierwiastek z, (Ewunia powiedziała), z be kwadrat, (...wstanie, to...), kolosalny, (...Waldemara, a mnie nie chce znać), new, (...ła, że już teraz na stałe z Waldemarem), drugi pierwiastek z old kwadrat równa się new, (a w dodatku mieszkanie), równa się new plus super, (mieszkanie jest jej, nie moje; i co ja teraz), lot, (...zrobić, dokąd), w gwiazdy, (...ja z sobą), super, (co ja...), plus new”
— wyprostuj, postaw, do cholery, tę szafę.
— Anapest. — (tak, And ożywił się)
— Co anapest? — spytałem.
— To: anapest.