Strona:Stanisław Ciesielczuk - Głazy i struny.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

BLASKI NA FALI


I jakże to się dzieje, że istniejemy na ziemi —
Ludzie, zwierzęta, rośliny — nie wiedząc, czem jest istnienie?
Nie my jesteśmy początkiem, nie my też końcem będziemy.
Myśmy płomienie chwilowe, co zgasną zalane cieniem.

Małe znikome cząstki w nieznanej sprawy fragmencie,
Płoniemy, gryząc bezmiar, co dla nas wraz z nami nastał.
Tworzymy w nieogarnionem myśli i mięśni napięciem, —
Wieczność się mieści w chwili, chwila się w wieczność rozrasta.

Wszystko jest jak niemożliwość. Lecz jest. I my w tem jesteśmy.
Brniemy, spalani życiem — dopóki śmierć nas nie spali —
W złudzeniach tak rzeczywistych, jak żywe szelesty leśne,
W rzeczywistości tak zwiewnej, jak taniec blasków na fali.