Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Wiedza tajemna.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wicą nie spadał z nieba i czart nie prezydował na tronie. Ale w głębi lasów, w ukryciu, tańczyły satanistyczne bandy. Wzywano głośno szatana, aby przybył, a że w zepsuciu i głupocie sądzili, iż najpewniejszym sposobem przyciągnięcia czarta, jest popełnianie tysięcznych występków, sabaty zamieniały się w potworne orgie.
Kim byli ci ludzie?
Odpowiedź łatwa. Degeneraci, na pół obłąkani, lub otumanieni nędzarze, którzy sądzili, że czart za cenę potwornego kultu, da im niezmierzone bogactwa.

W jaki sposób wchodził czarownik w bezpośredni kontakt z diabłem?
Wywoływał czarta magicznymi sposobami, o których mówiłem w mojej książce „Magia i czary“, a gdy książe piekieł się zjawiał, zawierał z nim pakt: za tyle lat szczęśliwości — sprzedaję ci moją duszę. Wedle podań i legend, czart rozkazywał podobny cyrograf podpisać krwią własną... i sprawa była załatwiona. Odtąd sprzedający duszę, przez czas pewien, był najszczęśliwszym człowiekiem, o ile nie gryzły go wyrzuty sumienia — później zaś z wielkim łoskotem i śród dymu siarki — leciał do piekła.
Czy pakty takie były zawierane? Zdaje się przeważnie w fantazji ludowej, mimo że czasem demonolodzy z wielkim triumfem, pokazywali podobne, jakoby autentyczne, cyrografy. Wiemy o dwóch wypadkach, wprawdzie z legend, gdzie diabeł poszukiwał swych wierzycieli, pragnących uniknąć w terminie, wykonania umowy: jednym z nich miał być niemiecki czarnoksiężnik Faust, zaś drugim — nasz rodzimy Twardowski.