Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oczywiście! — wymówił, bez wielkiego zachwytu detektyw, również powstając z miejsca.
— Może powziął pan inny projekt?
— Nie mam żadnego!
— Znakomicie! — zawołała z widocznem zadowoleniem. — Inaczej czułabym się pokrzywdzona, a tak cieszyłam się na walkę z djabłem przy pańskiej pomocy! Winam mu rewanż za siniaki!
— Pewnie...
— Obecnie pozostawię was samych... Zanim zetknę się z czartem powtórnie, muszę nieco pomyśleć o gospodarstwie...
Gdy ucichł odgłos oddalających się kroków panny Wandy, detektyw wymówił przyciszonym głosem do Freda.
— Dzielną masz siostrę! Lecz czy nie jest to pewną lekkomyślnością, zabierać ją wraz z panią Kińską na dzisiejszy eksperyment, po wczorajszych doświadczeniach?
Stryj Karol skinął głową. Podbereski żywo tłómaczyć.
— Zrozum, znalazłem się w położeniu bez wyjścia. O twoim przyjeździe, zapowiedzianym od tygodnia, wiedziały zarówno Wanda, jak i moja narz.... to jest chciałem powiedzieć, pani Kińska... Obie cieszyły się bardzo, iż cię poznają i wraz z tobą zbadają niezwykle zjawiska...

— Niestety — mruknął — gość z zaświatów nie posiada i dla mnie wielkiego respektu. Raczej pragnie walki...

33