Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dy — Rysiówna z domu... Z tych Rysiów, których Rzewuski w „Pamiątkach starego szlachcica” opisuje...
— Ależ stryju...
— Nie wstydź się Wandeczko! Powtórzę... Otóż mąż tej damy, która naprzeciw nas wisi, pan strażnik nowogródzki, miał zwyczaj, gdy wychylił kilka kielichów węgrzyna, strzelać do korków swej żony... Zabawa ta nie przypadła do gustu jejmości i trafiła kosa na kamień. Bo, gdy razu pewnego, porwawszy po pijanemu za pistolet brał się do jej wysokich obcasów, ta rzecze mu grzecznie: „jużem raz cię prosiła, żebyć mnie uwolnił od swoich popisów! Strzelaj, gdzie chcesz, a korków mi nie psuj!” — „Jeszcze raz ostatni pozwól, kochanko, wypróbować moich pistoletów”. Ale ta porwała drugi pistolet, na skrzynce leżący i odwiódłszy kurek, woła: „Słuchaj, Karolku! Jeśli mi korka wybijesz, to ja ci natychmiast takim sposobem pas rozwiążę!” Pan strażnik myślał, że to żarty. Pali do pięty jejmości i w sam korek. Ale pani strażnikowa, nie wiele myśląc, jak da ognia ze swojego — w samej istocie pas mu rozwiązała... Pan Strażnik pochwalił zgrabność żony, rączki ucałował i odtąd był rozejm z korkami... Oto jaki charakter miała prababka Wandeczki... i ona taka sama...

— Przestańże mnie wychwałać, stryjku! Zapłoniła się panna powstając z krzesła. Czasem noszę wysokie obcasy, na szczęście, nikt mi ich nie wybija... Ale, zaręczam, że dziś wieczorem za plecy pana Dena się nie schowam... Więc zgoda? Zostajemy dopuszczone do seansu?

32