Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Den skinął lekko głową, jakby tem składając hołd spostrzegawczości panny Wandy.
— Brawo! — wyrzekł. — Słuszna uwaga!... A działają należycie, bo je poprawiano w ostatnich czasach...
— Poprawiono?
— Oczywiście... Przecież łoże, choć jest masywne, musiało być wielokrotnie przestawiane i zapewne sam Grabianka, kasując lożę w Podbereżu, poprzecinał druty... Otóż druty, poruszające wahadła, jak stwierdziłem, zostały na nowo założone...
— Któż to uczynił? Kto poznał sekret „djabelskiej komnaty”?
Detektyw wzruszył ramionami.
— Nie wiem!
W spojrzeniach Wandy i Freda, skierowanych na Dena odbiło się rozczarowanie.
— Więc nie rozwiązałeś wszystkiego — zawołał Podbereski. — Nie wiesz, kto nas straszył? Kto porwał stryja Karola?...
— Ani też, kto dokonał w nocy napadu?.. — dodała Wanda.
Detektyw uśmiechnął się lekko.
— Niestety, odpowiedzi nie znajduję... Ale pocieszcie się. Dziś mój szczęśliwy dzień... i wyczuwam, że reszta zadania się uda... Mam wrażenie, że odnajdziemy pana Karola przy życiu i w dobrem zdrowiu. Musimy tylko wykonać pewien plan.
— Jaki?

— Zdaje mi się, że komuś bardzo na tem zależy,

184