Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Upiorny dom.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zastanowił się chwilę. Czyżby ta szkatułka zawierała tajemnice stryja Karola. Jeśli nawet tak jest, cóż to go obchodzi i jaki ma związek ze zniknięciem starszego pana?
Nagle zagrała w nim potężnie ciekawość. Otworzyć szkatułkę i przekonać się, co zawiera. Niezawodny instynkt, przyrodzony każdemu rasowemu detektywowi, mówił mu, że a nuż właśnie tam znajdzie nić, prowadzącą do rozwiązania tylu dręczących zagadek.
Nie zastanawiając się dobrze, pod wpływem impulsu, że niedelikatnie czyni i narazić się może na znaczne przykrości — porwał duży nóż, służący do przecinania papierów, który leżał na biurku i wsadził go w szparę puzderka.
Nacisnął mocno raz i drugi... Rozległ się suchy trzask, zamek ustąpił i wieko odskoczyło...
Den zajrzał pospiesznie, nie natrafiając na nic interesującego, gdy wtem jeden z papierów przykuł jego uwagę...
Den zapalił świece, w pokoju bowiem poczynał już zapadać mrok — a potem jął rękopis odczytywać powtórnie...
Był to niewielki kajecik, o pożółkłych kartach, szczelnie zapełniony drobnem pismem. Na okładce widniał tytuł: „Kapituła braci Odrodzonych”. Pochodził widocznie z XVIII w. i zawierał coś w rodzaju masońskich rytuałów i wtajemniczeń.
Den czytając go sam nie wiedział, czy uczynił ważne odkrycie, czy też tylko czas stracił...

— A gdybyż to było? — mruknął cicho.

170