Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oto, jaka nas spotyka niespodzianka! — wyciągnął z kieszeni list Mury.
Den przeczytał go uważnie, zmarszczył czoło i wzruszył ramionami...
— Trudno! — rzekł. — Pańska narzeczona pragnie za wszelką cenę ratować Wryńskiego! A szkoda, mogła być pierwszorzędnym świadkiem....
— Nie takie to proste, jak się na pozór wydaje! — przerwał Różyc, który był równie podniecony, jak i jego przyjaciel.
— Jakto?
— Ten list napisany został, pod dyktando... W stanie hypnozy!
— Hypnozy?
— Wspominałem panu już, jaką Wryński posiada siłę i co uczynić potrafi. Wspomniałem o odwiedzinach w moim gabinecie i o smutnym zakończeniu wczorajszej naszej wizyty. Hypnotyzować można na odległość. Głowę daję zato, że Wryński tak postąpił z panną Murą, a dla niepoznaki kazał jej pozostawić list. Wszystko świadczy, że został napisany w stanie somnambulicznego uśpienia... Sztywność liter i niektóre ich załamania. Mało tego. Wryński mojem zdaniem, nie tylko podyktował list, ale i wywabił pannę Rostafińską z mieszkania...
Den zmarszczył czoło. Zastanowił się nad czemś długo.

— Widzi pan — przemówił — wszystko są to rzeczy przechodzące normalne ludzkie pojmowanie. Osobiście również wyczuwam, że w tej historji z listem, zachodzi coś niezwykłego. Twierdzi pan, że został napisany pod przymusem, ale, czy inni uwierzą? Mamy przed sobą

129