Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Sekta djabła.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pokój był bez okien — widocznie zostały zabite — bez żadnych otworów a ściany gładko obciągnięte czarnym jedwabiem. I o ile w gabinecie Wryńskiego roiło się od różnych niesamowitych obrazów, tu nie wisiała żadna ozdoba. Tylko, naprzeciw wejścia, widniał wielki srebrny trójkąt, również odwrócony podstawą do góry, a koło niego litery, tworzące imię — Simon. Trzeba, bowiem, wiedzieć, że w magji trójkąt zwykły, służy do wywoływania duchów dobrych i istności światła, podczas gdy taki, który znajdował się w komnacie, przyciąga zjawy niższe i duchy ciemności.
Rozglądała się, więc, Sara po komnacie z zaciekawieniem. Nie stały tam żadne meble, ani sprzęty, była całkowicie pusta. Tylko gruby, czarny dywan zaścielał podłogę a na nim widniało duże białe koło, otoczone kabalistycznemi znakami, z dwoma mniejszemi kółkami w środku. Koło takie służy, by schronić się w nim przed pojawiającym się duchem, który dzięki wypisanym kabalistycznym literom nie posiada dostatecznej mocy, aby go przestąpić.
Prócz tego, w kole znajdowały się jeszcze dwa pięcioramienne świeczniki, a przed nim spory trójnóg, z kadzielnicą.
Oto było całe urządzenie komnaty.
— Zaczynamy! — wymówił Wryński, wskazując Sarze, by weszła do dużego koła i w jednym z mniejszych kółek zajęła miejsce. — Pamiętaj, że nie wolno ci się odezwać ani słówkiem, bo naraziłabyś siebie i mnie na wielkie niebezpieczeństwo! Cokolwiek się stanie, zachowaj spokój i nie okazuj lęku!

Sara skinęła głową i stanęła, gdzie jej rozkazał

106