Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Rycerze mroku.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpływem uczucia na lepsze, poważniała i nie tyle entuzjazmowały już ją wzory filmowe. Choć wielce przywiązana do narzeczonego, żywiła chwilami doń srogą urazę i teraz nie omieszkała mu jej wy tknąć.
— Nabrałeś mnie! — oświadczyła poufale, gdyż, kiedy ich nikt nie słyszał, mówili sobie po imieniu — nabrałeś zwyczajnie...
— Ja? — udał Welski zadziwienie, aczkolwiek się domyślił, jaki nastąpi zarzut.
— Tak! Zakochałam się w literacie, w Orwidzie... a tu będę miała za męża jakiegoś buchalterzynę! Czy ty potrafisz napisać powieść?
— Widzisz Reno, jestem bardzo przeciętnym człowiekiem!
— Ładnie przeciętnymi
— Jakto?
— Jesteś kasiarz a ja będą kasiarzową!
— Masz tobie...
— A nie dobierałeś się do kasy papy?
Welski roześmiał się szczerze.
— Dobierałem się!
— W dodatku, wiem po co! Żeby sprawdzić jaki mam posag! A kasa była pusta! Bardzo ci tak dobrze!

Teraz zaśmieli się oboje. Rena podroczyła się jeszcze chwilę z narzeczonym, bo wiecznie z kimś musiała się przekomarzać, oświadczyła, że napewno zostanie jego żoną, bo tak ciągle zaręczać się

220