Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze w Rosji i żywiłeś doń bezgraniczne zaufanie. Toć nie był on jedynie twym służącym, a jednocześnie i pomocnikiem...
— Hm!... — mruknął. — Był czas, kiedy ufałem mu bezgranicznie...
— Gdy cię uwięziono — mówiła dalej — umiałeś tak znakomicie wszystkiem pokierować, że nie byłam zamięszana w sprawę. Pozostawili mnie w spokoju. Mnie i Iwana. Ale czyniłam nadludzkie wysiłki, żeby cię uwolnić, lub choć złagodzić twą dolę... Napróżno... Władze szwajcarskie są surowe i trudno im wyrwać tego, kto raz w ich łapy wpadnie.
— Istotnie, — przytwierdził — zrobiłaś, co było w twej mocy. Na adwokatów sprzedałaś swą biżuterję...
— Kiedy wyrok zapadł i nie pozostało już żadnej nadziei, pozostałam prawie bez pieniędzy. Kapitały w banku skonfiskowano, resztę pochłonęły koszta procesu. Wtedy, wyprzedawszy się ze wszystkiego wraz z Iwanem, wyjechałam do jakiejś miejscowości kąpielowej, z polecenia lekarzy, gdyż z rozpaczy dostawałam ataków obłędu... Jeśli chciałam jeszcze żyć, to aby cię ratować, a gdy wyjdziesz z więzienia, zapewnić dostatek. Nienawidziłam wszystko i wszystkich. Każdy wydawał mi się wrogiem, który się przyczynił do naszej zguby. Odtąd, stałam się taką, jaką jestem... Do celu, po trupach... Przypadek zrządził, iż w tej miejscowości kuracyjnej właśnie, bywał i Orzelski Już wówczas groził mu paraliż, czuł jednak wielki pociąg do płci niewieściej. Twierdzono, że jest niesłychanie bogaty... Postarałam się z nim zapoznać...

72