Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie będzie śmiała ci się sprzeciwić i plenipotencję podpisze!
— Zaczynam pojmować! — radosny okrzyk wybiegł z piersi Orzelskiej.
— Choć niebardzo — wykładał dalej — podoba mi się dziś ta jej tajemnicza wycieczka, miejmy nadzieję, że Zosieńka jest tą naiwną dziewczyną, za jaką ją poczytujemy. Skoro podpisze plenipotencję, na zasadzie tego dokumentu, sprzedasz za połowę ceny kamienicę w Warszawie, którą otrzymała w spadku po matce, lub podemiesz kapitały z banku. Właściwie potrzebny byłby jeszcze podpis Orzelskiego, lecz może uda się obyć bez niego, a w najgorszym razie sfałsuję ten podpis. Tu innej rady niema! Zresztą wszyscy wiedzą, że twój mąż jest człowiekiem umysłowo chorym, ty jego opiekunką i gdy przedstawisz zgodę Zosieńki, powinno to wystarczyć...
— Doskonale! — zawołała — Z bankami trudniej pójdzie, lecz kamienicę sprzedamy łatwo! Przy największym pośpiechu, zawsze się złapie paręset tysięcy! Mam znajomego urzędniczka, nie poweźmie żadnych podejrzeń, wszystko załatwi u rejenta! Szczególniej, że obecnie go zastępuje! Pamiętasz, ten mamut, którego zaprosiłam na zaręczynową ucztę. Przygotował mi nawet plenipotencję, mam ją w domu i w każdej chwili mogę ją dać do podpisania Zosieńce. Smarkatka, nie odmówi napewno! Tylko...
— Powiedzmy, że zgodzi się podpisać natychmiast. Ale sprzedanie domu potrwa parę dni... Dwa, trzy... Przez ten czas, Orzelski oprzytomnieje, zacz-

232