Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jesteś świetlaną rzeczywistością... Lecz właśnie dlatego, że Cię kocham, widywać mi Ciebie nie wolno! Próżno zapytywałabyś o przyczyny... o przyczyny... Legła pomiędzy nami zbyt wielka przepaść! Nie wolno... Nie wolno...

Nagle Bob urwał... Nisko pochylił głowę, a z jego oczów stoczyły się na papier dwie, wielkie łzy...
Były to łzy odkupienia...
Lecz nagle jego sercem targnął niepokój.
A jeśli ta przeklęta kobieta przez zemstę, jaką krzywdę uczyni biednemu maleństwu.
W jego oczach odbiło się przerażenie.
Nie, później, niechaj się dzieje, co chce, lecz teraz on musi tam pobiedz, musi ją ocalić...
Zerwał się ze swego miejsca...


227