Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wioną ze złości twarzą — Jeszcze nie skończone pomiędzy nami rachunki!
Wzruszył ramionami. Ona mierzyła go jakiś czas wzrokiem pełnym nienawiści, poczem wypadła, jak furja z mieszkania.
— Popamiętasz! — na odchodnem raz jeszcze zabrmiała pogróżka.

225