Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dreszcz przerażenia wstrząsnął artystką i nie mogąc zapanować nad sobą, z krzykiem niemal wyrwała się z rąk jego i wybiegła do oczekującej na dworze kuzynki.
— Poco, poco on to zrobił? — mówiła, wskazując na Bartenjewa, który podążał wślad za nią. — Wyobraź sobie... tam stoi katafalk a na nim leży trup, takiego strasznego, brodatego mężczyzny... Brr... to okropne...
W rzeczy samej, w kapliczce, znajdowały się zwłoki zmarłego wachmistrza grodzieńskich huzarów, o czem Bartenjew wiedział doskonale. Również Bartenjew doskonale wiedział, w jakim tam celu zaprowadził Wisnowską. Na zarzuty jednak czynione przez panie, wolał nieodpowiadać.

Nazajutrz miał się odbyć pogrzeb wachmistrza. Między grupką oficerów, odprowadzających zwłoki na miejsce ostatniego spoczynku, znalazł się nieoczekiwanie dla wszystkich Bartenjew.
— Isz, jaki dobry! — szeptali wskazując sobie korneta ze ździwieniem żołnierze — wachmistrz nie z jego roty był a on za karawanem idzie!
Kondukt posuwał się powoli, nagle znalazłszy się na rogu Zgody, w pobliżu Złotej, z powodu zagrodzenia ulicy przystanął. W tym momencie zbliżył się kornet szybko do prowadzącego kondukt podoficera.