Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mojem zdaniem są dwa wyjścia. Albo starać się Bartenjewowi przemówić do rozumu... albo...
— Obawiam się, że szkoda na to tylko czasu a narażę się na nową scenę.
— Jeśli więc z tym narwańcem dogadać się nie można i po dobremu się ciebie nie wyrzeknie, zwróć się do kolegów, aby wpłynęli na niego, albo zawiadomili rodzinę. Rodzina, sądzę, nawet wdzięczną będzie. Zabiorą go z Warszawy i będziesz miała święty spokój!
— Wiesz, już mi to przychodziło na myśl! Będę musiała napisać do Jelca lub Prudnikowa i to dziś jeszcze!
— A teraz Maniu proszę się roześmiać i mieć humor złoty! Potrzebny ci jest spokój do nowej roli!
— O tak! Czeka mnie ciężka przeprawa w sztuce „Żywy posąg“. Ot, jakoś się ułoży! — dodała już nieco na duchu pokrzepiona Wisnowska — idę się przebrać, pójdziemy w Aleje na spacer!

Spacer wielce uspokoił artystkę. Ruch j gwar w ludnych, dzięki wiosennej pogodzie Alejach, wpłynął kojąco i rozwiał ponure myśli. To też raz po raz z uśmiechem wdzięcznie odpowiadała na liczne ukłony przechodni — popu-