Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na moment przypomniała cesarza — tak... pragniesz mnie się pozbyć... Popamiętasz to mój chłopcze!
— Nie chciałem urazić!...
— Nie chciałeś! Posłuchaj... I ja cię próbowałam, pragnęłam wysądować... Teraz wiem, coś wart... i się zemszczę!...
— Ale...
— Canouville‘a ukarał cesarz, bo mnie kochał zanadto... ciebie zato ukarze, iż mnie nie chciałeś kochać... Już moja w tem głowa!...
Trzasnąwszy drzwiami, znikła z celi...
Jeszcze słyszałem jej kroki. Czyż miałem ją wołać, może biec za nią, paść do stóp, błagać o przebaczenie, może skłamać?
Nie poruszyłem się z miejsca. Natomiast posłyszałem głos dyżurnego porucznika:
— No, na sucho uszło! Major ani zajrzał... Liczę na waszą dyskrecję, panie kolego, iż nikt się nie dowie, żeście mieli wizytę... Po tej wizycie, mam wrażenie, jutro wypijemy buteleczkę wina, ale... na wolności!... Pewien jestem!... A czasem, wasza protekcja też się przyda, panie kolego...
Niestety, jam nie był pewien ani tej wolności, anim się nie kwapił przyobiecywać mu swojej protekcji.

ROZDZIAŁ XVI
Kara Napoljona.

Stałem w kącie niebieskiego saloniku, stanowiącego poczekalnię przed gabinetem cesarza.
Drzwi, prowadzące do tego gabinetu, pil-

181