Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się, iż jesteś mi blizki... O, to ci wiele zaszczytu przyniesie!...
W swej bezdennej lekkomyślności oraz braku wszelakiego moralnego poczucia, uważała, iż jeśli gniew cesarza za nadskakiwanie jej spada — przynosi sławę i cześć. Zły byłem na nią doprawdy, za tę pustą paplaninę oraz obawiałem się, iż wizyta Pauliny bardziej jeszcze pogorszy całą sprawę. Toteż może niezbyt słodkim począłem głosem:
— Nieopatrznie postępuje wasza cesarska wysokość, przybywając tu do aresztu, bez wiedzy cesarza! Może to na nią... no i na mnie nowe ściągnąć oskarżenia!
— Jak ty się wyrażasz... tak zimno... bez wszelkiego uczucia!... Ja pędzę, spieszę, żeby pocieszyć, ucałować, wypieścić... a ty...
— Kiedy...
— Doprawdy czynisz wrażenie człowieka, który nie kocha!... Wszak mnie kochasz?...
Postanowiłem rozmówić się szczerze.
— Wasza cesarska wysokość — rzekłem — gdzie, mnie, chudopachołkowi oczy na waszą cesarską wysokość podnosić... Dość i tak było...
Przerwała gwałtownie.
— Pragniesz mówić o Canouville’u i o podobnym losie, jaki może cię oczekiwać... Wiedz, iż jeśli kogo pokocham, to niema rzeczy, którejbym dla ukochanego nie uczyniła! I Canouville’a obroniłabym tak, jak ciebie obronię, gdyby mi nie obrzydł przez zazdrość nieustanną... i wymagania pieniężne... Tyś inny, niźli tamci! Odważniejszy, szlachetniejszy i dumny... Nie nadskakiwałeś, nie prawiłeś pięknych słówek, nie tyś mnie zdobywał, jam ciebie musiała zdobywać... Dlatego, wszystko gotowam dla ciebie poświęcić... wszystko... i na wszystko się narazić...

176