Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To byłoby wszystko! — szepnęłaAle.. raptem nowa myśl zasępiła jej czoło — Niech pan mi szczerze powie — zwróciła się do Marlicza — Co mój nieboszczyk mąż o mnie panu powiedział?
— Nic! — skłamał.
Nic? — wpiła się weń wzrokiem — Nie opowia dał panu o mojej przeszłości?
— Ni..e!
— Mówi pan nieprawdę! — nie dała się zwieść jego zaprzeczeniom — Napewno musiał panu naopo wiadać o mnie jakichś niesłychanych bredni! Tak sa mo, jak te papiery, które schowałam w gruncie nic nie znaczą, ale przez osoby niechętnie mogłyby być różnie komentowane. Ale nie pora teraz na podobną rozmowę. Musimy natychmiast opuścić ten pokój, żeby nas tu ktokolwiek nie zastał obcy... tylko..
— Tylko?
Na wszelki wypadek kilka wskazówek.. Ja wyj dę pierwsza i mam nadzieję, pan równie niepostrzeżenie się wydostanie... Ale gdyby trafem inaczej się stało, musi pan wiedzieć co ma mówić i jak się tłumaczyć...
— Jakie wskazówki? — jeszcze nie rozumiał.
— Oczywiście — wyjaśniała — nigdy nie byłam w tym pokoju i nie może pan się zdradzić, gdyż tajemnicą jest mój pobyt w Wilnie. Co się zaś pana ty czy, to przybył pan z polecenia dyrektora Kuzunowa do zmarłego Drangla po papiery, ale okazało się, że ten żadnych papierów nie posiadał, a okłamywał was tylko, chcąc wyłudzić od Kuzunowa kilka tysię cy złotych. Kiedy pan o tym się przekonał i odmówił stanowczo wypłacenia pieniędzy, pijany Drangiel, w napadzie furii, odebrał sobie życie. Tę wersję powtórzy pan również Kuzunowowi. Rzecz zrozumiała, że