Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jaka śliczna willa! — zawołał mimowolnie. — Chyba jedna z najładniejszych w Nizzy?
— Podoba ci się? — syknęła ironicznie.
— Bardzo!
— Mnie również! Szczególniej, że miała stanowić moją własność.
— Żartujesz chyba?
— To willa Panopulosa!
Podeszli bliżej, a wówczas mógł się przekonać, że na sztachetach widniała mosiężna tabliczka z napisem: „Willa „Astra“, Konstantyna Panopulosa“
— Jaki mściwy! — mruknęła, patrząc na tablicz kę. — Kiedy wyjeżdżałam, ta willa nazywała się jesz cze „Tamara“! Podobno, na moją cześć. Obecnie prze zwał ją „Astrą“! Chce zatrzeć wszelkie wspomnienia.
Stała przez dłuższy czas w milczeniu, przygląda jąc się uważnie to willi, to stachetom.
— Panopulos jest niezwykle chytry — wyrzekła po chwili, jakby odpowiadając samej sobie na jakieś pytanie — ale zbyt dobrze się nie zabezpiecza. Te sztachety, nie stanowią poważnej przeszkody dla wła mywacza i do domu dostać się łatwo.
— Czyżbyś zamierzała się tam włamać?
Wzruszyła ramionami, ale popatrzyła nań dziwnie.
— Et!
Może dłużej jeszcze podziwiałaby willę greckiego bankiera, w sobie wiadomym tylko celu, gdyby wtem nie zaszła nieoczekiwana przeszkoda.
— Niespodzianie, za sztachetami, wyłonił się jakiś człowiek, dotychczas ukryty śród drzew i, zbliżyw szy się w kierunku Tamary, po przez ogrodzenie, wy mówił do niej:
— Bardzo mi miło powitać panią baronową!