Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zyt“ i przekona się, że walizka zawiera stare gazety!
Czy będzie rościła jakie pretensje do Otockiego? Chyba nie! Oboje nie domyślą się nigdy... Walka została zakończona dowcipnie — i bez najmniejszego rozgłosu...
Teraz nikt już Very nie ośmieli się straszyć...
Lecz należy jeszcze wobec kochanka zachować pozory...
Śpi — niewiadomo kiedy się obudzi...
Ale...
Szybko skreśliła kartkę, kładąc ją na widocznem miejscu.
„Wstyd w ten sposób zachowywać się z ładną kobietą. Stary z ciebie pantofel, a nie kochanek... Jestem obrażona, ale dam się... przebłagać... i masz jutro zatelefonować do mnie...

Otocki otworzył oczy może w godzinę po odejściu Very. Ciężyła mu głowa, czuł oszołomienie i jakimś snem wydawała mu się przeżyta przygoda...
Czy naprawdę posiadł Verę, leżała tu obok niego w łóżku, czy też...
Wzrok padł na pozostawioną kartkę.
Zaczerwienił się...
Istotnie, zachował się, niczem niedołężny dziad! Nie rozumie! Skąd podobna senność, podobne zmęczenie...
Dobrze, że Vera nie obraziła się ostatecznie...

Z rozczuleniem myślał o roskosznej kochance...

109