Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żarem przejmowało wspomnienie wyrafinowanych pieszczot... A kiedy, z kolei, począł ubierać się — i wzrok jego przypadkowo spoczął na żółtej torebce — pomyślał, iż wielce będzie rad, jeśli właścicielka zabierze ją jutro od niego.



110