Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieznajoma jest daleko — a Vera blisko... och, jak blisko... a on jest wszak... tylko... mężczyzną...
Tymczasem uścisk, opierającej się o niego pięknej uwodzicielki, stawał się coraz namiętniejszy. Drażniąco ocierała się prześliczna nóżka, a wiśniowy pantofelek niecierpliwie uderzał o podłogę...
— Powiesz?
Wyczuwał ją prawie całą, po przez cienką szkarłatną sukienkę, wyczuwał przedsmak jej ciała...
Nagle zaśmiał się sztucznie.
— Skoro tak nalegasz...
Może popełni podłość, zdradzając cudze zaufanie. Ale... Teraz zrozumiał, że dla Very można nie tylko popełnić podłość lecz stracić majątek życie...[1] nawet posunąć się do zbrodni.
— Skoro nalegasz — powtórzył, a głos jakim wyrzucał słowa z siebie, zabrzmiał mu obco — powiem....
— Nareszcie! — wyrwało się z jej piersi westchnienie ulgi — Mów prędko...
— Długa i tajemnicza historja — teraz opowiadał, uspokoiwszy sofizmatami sumienie — i sam z niej nie wiele rozumiem... Wyobraź sobie, przed paru dniami poznałem przypadkowo pewną bardzo przystojną, elegancką i inteligentną panienkę...
— Odrazu się domyśliłam, że to o przygodę miłosną chodzi...

— Ależ pozwól mi dokończyć! Zgodziła się ona w rzeczy samej odwiedzić moje kawalerskie mieszkanko, ale znalazłszy się tutaj rozpłakała nagle, oświadczając, że jest przyzwoitą dziewczyną i ucieka przed jakiemiś groźnemi prześladowcami.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; w miejsce majątek życie winno być majątek, życie lub majątek życia.
97