Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ustał zupełnie. Zrozpaczony odwiedzał nielicznych znajomych, wkońcu wybrał się po pociechę do swego jedynego „przyjaciela“... Alfreda de Musset.
Powieściopisarze nie wymyślają sytuacji, samo życie fantazję prześciga!
Musset współczuł bardzo biedakowi, lecz nic poradzić nie mógł.
— Tak, tak! Drogi Pietro — mówił — kobiety są zmienne! Nigdy ich nie zrozumiemy!... i rzucił jakiś list na biurko, przechodząc szybko do innego pokoju.
Pagello był ciekawy. Spojrzał ukradkiem na pismo, poznał charakter kochanki. Pisała do Musseta, a do niego nie raczyła nadesłać nawet kilku lakonicznych słów. Począł czytać, zbladł... ostatni ustęp brzmiał:
„Muszę należeć do ciebie! Takiem jest moje przeznaczenie!“
Doktór wstał i bez słowa wyszedł. Byłoż to niedopatrzenie czy wyrafinowana zemsta Musset’a. Mimo bowiem rozfalowanej pełni miłości romantycznej, cały stosunek poczynał nabierać coraz bardziej ludzki charakter. George szalała za Musset’em w Nohant; on za nią w Paryżu. Poczciwy Pietro zapominając o swym charakterze nad-kochanka, zasypywał listami, czynił wymówki i objawiał całkiem poziomą zazdrość. Psuł się całkowicie...