Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

To też Sand w liście do Alfreda pisze:
„Czem zakończy się znów ta nasza przyjaźń? Wszyscy zbaczamy z wytkniętej drogi... ty... ja... Pagello“. Mówi następnie o zazdrości doktora, o jego rozpaczy, o nieporozumieniach, jakie pomiędzy niemi zachodzą. Ten Pietro, który tak niedawno jeszcze „rozumiał wszystko“ — odkąd przybył do Francji „nic zrozumieć nie może“. Nie ma do niej zaufania i ślepej w nią wiary — w takich warunkach miłość umrzeć musi! Skoro chce odjeżdżać — niech jedzie. Ona przybędzie do Paryża, żeby go pocieszyć, ale nie może mu darować przewinień! (śmiejmy się!) Co zaś się tyczy Alfreda, pragnie go koniecznie, koniecznie zobaczyć jeszcze raz...“
Oj! George! George! Możnaż było liczyć na twoją miłość — obłudnico, przekręcająca stale wypadki, a z całym tupetem czyniąca z białego czarne, byle się pozbyć uciążliwego kochanka! Jak śmiać się musiał z przygód niefortunnych amantów filozof Mérimée!! Wszystkich wystrychując na dudków, pragnęłaś zawsze zachować pozory uciśnionej niewinności! Patrzcie... Znów powiadają, że niezbyt ładnie postąpiła teraz z Pietro. Ależ to nieprawda! Nigdy! Ona jest tylko ofiarą brutalności i gruboskórności męskiej! Przecież jawnie powiedzieć nie może, że ją ciągnie do Musset’a a chce pozbyć się włocha! Włoch wszystkiemu winien! Nie zrozumiał „miłości ro-