Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czynienia!... Znieważasz i wyłamujesz ręce, zato iż obdarzyłam cię moją miłością?
— Ładna miłość! — krzyknął, posuwając się groźnie ku niej. — Nie miłość, a fałsz, podstęp, obłuda... Zbliżyłaś się do mnie, ze zgóry powziętym zamiarem przekupiena mnie ceną twych pieszczot, zmuszenia do przegrania wyścigu, mirażem uczucia i świetnej przyszłości... Och, co za przewrotność!:.. A kiedy, mimo wszystko, oparłem się pokusie, oparłem się twoim słodkim a zdradzieckim słówkom, umiałaś dać sobie radę inaczej...
— Janek, posłuchaj...
— Nie, nie chcę słuchać!... Przyznaj natychmiast, że tak było... Przyznaj, że działałaś nie z własnego popędu, a nasłano cię na mnie... Przyznaj, że należysz do jakiejś szajki... Jakiej, nie wiem! Zaręczam... wiele możesz powiedzieć o „demonie wyścigów“!...
— Jakie masz na to wszystko dowody?
— Dowody? Własne głębokie przekonanie! Zresztą któż ostatni zbliżał się do konia?
— Raz jeszcze zapewniam... Uspokój się, pogadamy rozsądnie.
Grota ogarnęła nowa fala pasji.
— Znowu wykręty? — uniósł zaciśniętą pięść do góry. — Wyznasz prawdę, czy nie?
Irma zrozumiała, że w żaden sposób nie uda się jej udobruchać, lub byle czem zbyć kochanka. Ale jakżeż mogła wyznać prawdę, albo szczerze opowiedzieć to, co chwilami napełniało ją wielką obawą, a jednocześnie piekącym wstydem. Jednak należało znaleźć wyjście z obecnej niemiłej, a może i groźnej sytuacji. Skoro Grot nie daje się udobruchać, trzeba go się pozbyć, udając oburzenie, spowodowane

96