Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie udawaj! „Magnus“! Ty jedna mogłaś to zrobić!...
— Bądź łaskaw się uspokoić i zmienić względem mnie ton....
— Ach, ty żmijo! — Grot dał całkowicie folgę uniesieniu — przestań grać komedję! Namawiałaś do przegrania gonitwy? Tak!... Nie chciałem się zgodzić, to wymyśliłaś inną sztuczkę... Pod pozorem rozmowy zbliżyłaś się przed wyścigiem do konia i korzystając z mojej nieuwagi, zastrzyknęłaś „Magnusowi“ dawkę opjum czy też inny narkotyk... Pamiętam, kiedy to się stało!... Udając, że ocierasz łzy, odwróciłaś się do konia, a koń gwałtownie się szarpnął... Szarpnął się, bo ukłułaś go szpryczką!...
— Zwarjowałeś!
— Co za przewrotność! Co za podłość! Gadaj w tej chwili, z czyjego działałaś polecenia... „Demona wyścigów“?... A mnie się wydaje, że „demon wyścigów“, to ty...
— Puść...
W podnieceniu Grot pochwycił rękę kochanki i ściskał coraz mocniej. Ściskał tak mocno, że aż syknęła z bólu.
— Puść...
— Nie puszczę... Rękę złamię, a prawdy się dowiem!...
— Cham!... bydlę... — zawołała i nagle szarpnęła tak silnie, że udało się jej wyswobodzić rękę.
Uskoczywszy w kąt pokoju, patrzała na Grota roziskrzonemi z gniewu oczami.
— Brutalny cham! — powtórzyła gwałtownie — to ty śmiesz ze mną w podobny sposób postępować?... Z dziewkami ulicznemi przywykłeś mieć do

95