Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na dnie duszy Smitha, mimo, że tak przekonywał swego chlebodawcę — zrodził się nagły lęk.
Więc „Magnus“ biega? Nie usłuchała jego rady Świtomirska? Naprosił się na jazdę zapewne Błaszczyk? Czy koń pod chłopakiem nie sprawi niespodzianki?
Wnet jednak wyzbył się obawy. Jeśli „Magnus“ lepszy jest od „Ruth“ dobra jazda też coś znaczy. Smarkacz niema o niej pojęcia i pierwszy raz uczestniczy w wyścigu... Oszalała Świtomirska! Pokaże Smith, co potrafi i „Magnus“ w gonitwie nie odegra roli...
Zabrzmiał dzwonek.
Dosiadł swej klaczy i wyjechał na tor. Nic mu już teraz nie mąciło nadzieji na zwycięstwo.
Udział współzawodników w „Derby“ był nader liczny. Koni kilkanaście. Mozajka różnobarwnych kurtek i czapek żokiejskich. Jakby każdy właściciel choć najmniejszej stajenki, poczytując sobie za zaszczyt uczestniczenia w „Derby“, puszczał w niem swojego konia...
Ukazanie się Smitha na „Ruth“, wywołało, oczywiście zrozumiałe poruszenie, śród graczów.
Wiedziano już powszechnie o dziwnem zniknięciu Grota. Wiedziano, że choć „Magnus“ startuje w gonitwie — biega pod chłopcem stajennym — więc niewyrobionym jeźdcem. W tych warunkach — wedle powszechnego mniemania — „Ruth“ zdecydowanie wysuwała się na pierwszy plan...
Smith nie był obojętny na te szepty..:
Aczkolwiek stale korzyść materjalną miał na względzie — w historji z Grotem dużą rolę odegrała i podraźniona miłość własna. Najbardziej zatwardziały nawet zbrodniarz żądny jest oklasku tłumów.

237