Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pannę hrabiankę, iż niepowołany pozwoliłem sobie wtrącać się do nieswoich spraw...
— Ależ, mister Smith... Podziękować tylko mogę...
Żokiej skłonił się głęboko, z wielkim szacunkiem, — i odszedł. Wiedział, co chciał wiedzieć — a o czem z góry był przekonany. „Magnus“ nie stanie do „Derby“.
Świtomirska, spędziwszy czas jakiś na niewesołych rozmyślaniach, siedząc na ławeczce przed stajnią, powróciła do domu.
Dochodziła piąta. Den zapewne ma już jakąś wiadomość.
Z lękiem prawie ujmowała za słuchawkę, łącząc się z detektywem. A nuż nic nie wskórał?
— Czy to pan Den?
— Ja! Właśnie chciałem dzwonić, do panny hrabianki! — posłyszała odpowiedź detektywa.
— Cóż? — ledwie stłumiła drżenie w głosie.
— Niestety, wieści niepomyślne...
— Niepomyślne?
— Sprawa coraz bardziej poczyna się wikłać. Uszyckiego, ani pani Moreny niema w Warszawie. Wyjechali przedwczoraj, niewiadomo dokąd. Przypuszczalnie te wyjazdy mają związek ze zniknięciem Grota.
— I ja tak sądzę!
— Ale jak to ustalić! Gdzie ich odnaleźć w przeciągu paru godzin?... A tu chodzi o pośpiech..
— Każda sekunda jest ważna!
— Pozatem badałem Lisika! Zaklina się, że nic nie wie. Chciał tanio wycyganić konia i dlatego dał pieniądze pod zastaw. Przeraził się, kiedy

224