Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy! — myślała w duchu Tina. — Podobne wystąpienie bardzo ładnie świadczy o Smith‘cie...
— Znalazła się panna hrabianka w wielkim kłopocie! — mówił ten dalej.
— Kłopocie?
— Kto dosiądzie „Magnusa“ w „Derby“...
— Jeszcze nie tracę nadzieji...
— Możesz ją stracić, bo za parę godzin trup Grota będzie w gliniankach! — po polsku pomyślał Smith, a po angielsku głośno dodał. — A jeśli?
— Nie zastanawiałam się nad tem dotychczas!
— Bardzo ciężka sprawa! Wszyscy prawie żokieje jutro zajęci... Zapisy do „Derby“ wyjątkowo liczne... Chyba nie posadzi panna hrabianka chłopca stajennego?...
— Powtarzam, nie zastanawiałam się... Może wycofam „Magnusa“... Może pojedzie na nim Błaszczyk... o ile Grot się nie znajdzie, Zna konia...
— Co, ten smarkacz?... Przegra wyścig i zepsuje ogiera. Stanowczo odradzałbym pani...
Tyle powagi zabrzmiało w głosie rzekomego syna Albionu, a rada tak wyglądała na szczerą, że Świtomirska mimowolnie przytwierdziła.
— Ma pan rację! Błaszczyk nie potrafiłby pojechać na „Magnusie“. Najprędzej wcale nie puszczę konia...
— Lepsze to, niźli go zmarnować! — znów sentencjonalnie zauważył Smith. — „Magnus“ miał szanse tylko pod Grotem. Jest to koń kapryśny i kto inny nie potrafi sobie z nim dać rady...
— Wdzięcznam panu za te słuszne uwagi!
— Takie jest moje głębokie przekonanie! A my, anglicy, nie rzucamy słów na wiatr! Przepraszam

223