Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Głupie plotki! — zawołał oburzony, czerwieniąc się jednak. — Kto podobne głupstwa roznosi? Gdzie mnie do Świtomirskiej!
— Nie jest tak? Czemuś się zaczerwienił? Chwilowo niema to nic do rzeczy...
— Pewnie...
— Otóż, pod wpływem zadrości, zgodziłam się wciągnąć cię w zasadzkę, udając Tinę... Wnet pożałowałam nieopatrznego kroku. Ale cofnąć nie mogłam... Smith to straszny człowiek. Chcąc zapobiec nieszczęściu, przesłałam ostrzeżenie... Czemuś nie usłuchał?
— Domyślałem się tego! — mruknął Grot, któremu wnet po otrzymaniu tajemniczej kartki przyszło do głowy, iż uprzedza zapewne Irma, należąca wbrew własnej woli do prześladującej go szajki. — Zgłupiałem, wychodząc ze stajni...
— Widzisz więc, że nie jestem takim potworem, jakby się wydawało i możesz mi wierzyć... Teraz powtórzę najważniejsze...
— Najważniejsze?
— Początkowo zamierzał Smith, tylko cię uwięzić, puszczając wolno po „Derby“... Sądzi, że Świtomirska nie znajdzie innego jeźdźca i koń do gonitwy nie stanie... Że straci głowę, na wieść o twojem zniknięciu...
— Szatański plan!
— Kiedyś jednak obudził się wcześniej, bo za słabo działał narkotyk i natknął na Smitha, zanim ten zdążył opuścić willę, postanowił postąpić inaczej...
— Jak?
— Poznałeś go! Chce usunąć niedogodnego

201