Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Czarny adept.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co to mogło oznaczać? Wszak tak długo nie mogła rozmawiać!
Poczynał ogarniać mnie niepokój. Czy zostało nasze przedsięwzięcie wykryte i teraz ją indagują? To niemożliwe, bo w takim razie i mnieby zaatakowano, Może zostawiła na dole drzwi otwarte i pragnie bym sam domyślił się i zszedł niespostrzeżenie, podczas gdy ona zabawia draba konwensacją? To domysł najsłuszniejszy Że też odrazu mi nie przyszło do głowy! Tyle czasu straciłem a ona pewnie drży z niecierpliwości i złości na moją niedomyślność! Wstałem, poprawiłem papiery, ktoremi byłem dosłownie wypchany, sprawdziłem czy mam kulę w lufie brauninga, ujęłem broń w rękę i skierowałem ku wyjściu. Otworzyłem drzwi, prowadzące na schody. Płonęła w matowej ampli elektryczna lampka. Szybko schodziłem ze stopni, zadając sobie pytanie czy wyjście będzie otwarte, czy zamknięte. Zdaleka wydawało mi się, że są drzwi jedynie przymknięte, coby odpowiadało przewidywaniom. Dopiero na dole przekonałem się, iż hypoteza była niesłuszną. Pchnąłem — nie drgnęły; nacisnąłem delikatnie klamkę — bezskutecznie, zaryglowano je od zewnątrz.
Zakrawało na to, że sytuacja zaczynała się stawiać groźną i dostałem się w potrzask. Groźną, lecz nie rozpaczliwą. Wszak lokal jest jasno oświetlony, jestem uzbrojony i przygotowany na napaść. Schody są tak wązkie, że łatwo dam sobie radę nawet z licznemi przeciwnikami. Należy tylko zająć dogodną pozycję. Najlepiej na górze, tuż przy wyjściu. Stamtąd łatwo panować nad schodami i niedopuścić nikogo. Dwa magazyny brauningowe mam, mogę się długo bronić! A jeśli dojdzie do strzelaniny, wystrzały muszą posłyszeć sąsiedzi i pospieszą na pomoc. Jakiś sposób