Strona:Sprawozdanie Stenograficzne z 36. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.pdf/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

90
36. posiedzenie Sejmu w dniu 20 marca 2013 r.
Informacja ministra spraw zagranicznych o założeniach polskiej polityki zagranicznej w 2013 r.

Minister Spraw Zagranicznych
Radosław Sikorski

chował 10 mln zł na inwestycje. Trzeba to uwzględniać w tych wszystkich bilansach.
Z moich danych wynika, że pan poseł nawet nie odpowiedział na nasze zaproszenie do komisji konkursowej czy eksperckiej. W każdym razie zamierzam ponowić zaproszenie i jest prośba o ponowne rozważenie tego.
(Poseł Adam Lipiński: Panie ministrze, tłumaczyłem, dlaczego nie przyjąłem zaproszenia.)
Słuchałem pana posła. Wobec tego umówmy się, że gdyby pan poseł zechciał, bo, mówiąc wprost, zależałoby nam na tym, żeby przedstawiciel – przedstawiciele – opozycji, w tym największej partii opozycyjnej, był włączony w ten proces, bo nikt z nas nie chce, aby nawet powstało wrażenie, że w sprawach opieki polonijnej ktoś próbuje robić jakąś politykę. Jeśli ta formuła panu nie odpowiada, jeśli pan zaproponuje jakąś inną, rozważę to, i wszystko, co będzie możliwe w ramach prawa, będę chciał uwzględnić. Czy może tak być?
(Poseł Adam Lipiński: Tak.)
Panowie posłowie Kwiatkowski i Witko pytali o wydatki na szkolnictwo polonijne. W zeszłym roku była to kwota 32 mln zł, z tym że proszę pamiętać, że gros środków na ten cel ma ministerstwo edukacji. Przewiduję, że w tych sprawach czeka nas w przyszłości żywa dyskusja i mogą pojawić się duże kontrowersje, bo w tej chwili mamy taki system, w głównej mierze chyba jeszcze odziedziczony po PRL, w którym bardzo mała grupa rodziców i dzieci za granicą ma za granicą takie polskie szkoły, które są podobne do szkół w Polsce. W niektórych krajach wygląda to nawet tak, że te dzieci uczą się w takim bąblu, nie poznając nawet języka kraju zamieszkania. Mówimy więc pewnie o paru tysiącach osób, które uzyskują dla swoich dzieci wykształcenie quasi-krajowe, a wiele milionów Polaków za granicą nie ma żadnej oferty edukacyjnej. Uważam, że to jest nie fair, a po drugie, to nie jest optymalne użycie środków polskiego podatnika. Powinniśmy dla tych milionów Polaków pracujących za granicą mieć przynajmniej ofertę sobotnich szkółek, w których mogłyby uzyskiwać dodatkowe wykształcenie ich dzieci, które uczęszczają do szkół w kraju przebywania, ale szkółek, w których można byłoby uczyć się mówić po polsku, przerabiać polskie lektury itd. Tu oczywiście inicjatywa należy do ministerstwa edukacji, ale dobrze byłoby, moim zdaniem, najpierw stworzyć system szkół społecznych, by dotrzeć do tych szerokich rzesz Polaków za granicą, i niekoniecznie przejmować się tym, że wąska grupa nie będzie z tego zadowolona. Uważam, że ten system, który jest, wymaga zmiany. Proszę Wysoką Izbę o sympatię dla tej długofalowej filozofii. Nic nie będzie robione nagle. Uważam, że to musi być zrobione w przyszłości w porozumieniu z rodzicami, ale najpierw stwórzmy alter natywę. Natomiast obecny model szkół przyambasadzkich uważam za nieoptymalny.
Poseł Gibała – jestem zdumiony jego aktywnością – pyta o wsparcie naszej przedsiębiorczości w Chinach. Wsparcie polityczne jest olbrzymie: wizyta prezydenta RP w Chinach – grudzień 2011 r., wizyta premiera w Chinach – kwiecień 2012 r., moja wizyta – wrzesień zeszłego roku. Są fora ekonomiczne, powstał zespół międzyresortowy do spraw rozwoju relacji Polska – Chiny. Pamiętajmy też, że promocja gospodarki leży w kompetencjach ministra gospodarki i że Chiny to już nie są te same Chiny, z którymi można było kiedyś podpisać umowę międzyrządową: my wam kotły Rafako czy słynne miedziane elementy, a wy nam trampki. Chiny mają gospodarkę wolnorynkową, więc możemy tylko stworzyć ramy dla działalności polskich firm. Mam nadzieję, że się nie spóźnią i na ten rynek wejdą, póki jeszcze trwa boom.
W odpowiedzi na kilka pytań, także pytanie posła Niesiołowskiego o umowę z Tajwanem dotyczącą podwójnego opodatkowania powiem, że znajduje się ona w decydującej fazie negocjacji. Polski projekt został przekazany do Tajpej, a więc piłeczka jest po tamtej stronie. Polska rozwija współpracę gospodarczą z Tajwanem przy pełnym poszanowaniu polityki jednych Chin.
Co do naszego zaangażowania w Afryce – było to podnoszone przez posła Iwińskiego, ale także posła Godsona – chciałbym poinformować Wysoką Izbę, że na kwiecień zaplanowana jest oficjalna wizyta premiera Donalda Tuska w Nigerii. Będzie mu towarzyszyć duża grupa polskich biznesmenów. Na początku maja pani wiceminister Beata Stelmach uda się z wizytą gospodarczą do Angoli. W drugiej połowie roku będą miały miejsce kolejne wizyty. Na początku roku ruszył portal internetowy Geo Africa. Krajami priorytetowymi dla nas są Algieria, Nigeria, Angola i RPA. Polska wspiera największy obecnie polski projekt rozwojowy w Afryce, tj. budowę Instytutu Nauk Morskich w Nanibe w Angoli. Poprzednio pomogliśmy naszym misjonarkom wybudować szkołę dla ociemniałych dzieci w Rwandzie.
Generalny mój komentarz co do promocji gospodarczej zarówno w Afryce, jak i w Azji, to także odpowiedź na pytanie posła Godsona, jeśli chodzi o umieszczanie polskich placówek. Polskie placówki promocji gospodarczej leżą w zakresie kompetencji ministra gospodarki. Wiem, co osobiście zrobiłbym na jego miejscu, ale to on podejmie decyzję. Moim zdaniem utrzymywanie biur promocji gospodarczej w krajach Unii Europejskiej ma coraz mniejszy sens. Polski biznesmen, jeśli chce coś sprzedać w Niemczech, we Francji czy w Wielkiej Brytanii, nie idzie do ambasady. Obejmuje go to samo prawo europejskie, jest bardzo gęsta sieć kontaktów pomiędzy samorządami biznesowymi a samorządami, nie potrzebuje wsparcia dyplomatycznego. Tymczasem połowa środków, personelu i finansowania zaangażowana jest właśnie w kraje Unii Europejskiej. Czyli gdyby zrobić to, co niektóre inne kraje – w nawiasie dodam, że to będzie