Strona:Sprawozdanie Stenograficzne z 36. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

18
36. posiedzenie Sejmu w dniu 20 marca 2013 r.
Informacja ministra spraw zagranicznych o założeniach polskiej polityki zagranicznej w 2013 r.

Poseł Witold Waszczykowski

wiadomościami, ale to wymaga precyzji, delikatności w dobieraniu przykładów i cytatów. I tak – wojna celna była wywołana przez Niemcy w 1925 r., aby zablokować śląski węgiel. Dylematy o armatach czy maśle to też kwestie sprzed prawie 100 lat, wywleczone na forum publiczne m.in. przez Goebbelsa i Göringa. Jakim celom służy wyciąganie tych przykładów? Tworzeniu współczesnej legendy o godzeniu dziś rozwoju z wydatkami wojskowymi? Kwestionowany przez premiera i prezydenta stan polskiej armii przeczy pańskim dywagacjom.
Równie niestosowne są przechwałki, iż recesję znamy tylko z historii. Dwa miliony emigrantów i prawie 2,5-milionowa rzesza bezrobotnych znają kryzys z autopsji. (Oklaski) Nie wiadomo, czemu służą odniesienia do PRL-u. Może zrobił pan w MSZ bilans PRL-u i rozliczył rolę ponad 100 agentów służb bezpieczeństwa z tamtych czasów? (Oklaski)
Wysoka Izbo! Jak przed rokiem, tak i obecnie głównym odniesieniem swojej polityki uczynił pan Niemcy. Sprawy pozaeuropejskie jak zwykle są marginalne, wiele spraw zostało skwitowanych jednozdaniowymi sloganami: zabiegamy, kładziemy nacisk, z troską obserwujemy, dostrzegamy potencjał, aktywizujemy kontakty, odnotowujemy znaczenie. Tak jak przed rokiem – brak stanowiska wobec wielu kryzysowych kwestii. Pamiętam, że rok temu kpiliście panowie, kiedy wspomniałem, że trzeba mieć stanowisko na temat Sahelu, a premier w ogóle nie wiedział, co to jest Sahel. Dzisiaj pan z premierem wysłaliście tam wojska. Warto więc znać stanowisko na tematy międzynarodowe, na tematy związane z kryzysami, bo za chwilę możecie tam w nich uczestniczyć. (Oklaski)
Cieszy natomiast fakt, że inni politycy z tego ugrupowania rządowego – np. odnosząc się do wystąpienia sprzed chwili pana Schetyny – dostrzegają potrzebę szerokiej dyplomacji i aktywności światowej. Partnerstwo z Niemcami miało być rzekomo wynikiem podobieństwa kultury gospodarczej, koncepcji politycznych. Tak więc w towarzystwie polityków niemieckich odbywa pan wizyty na Białorusi, Ukrainie, w Mołdawii, z ich udziałem organizuje się szczyty Partnerstwa Wschodniego i Grupy Wyszehradzkiej. Wpisuje pan trójkąt w czworokąt, tworzy zawiasy etc. Współpracę regionalną próbuje się zastąpić eksperymentalnym trójkątem królewieckim, który nie wyrównał naszego statusu wobec Niemiec i Rosji, zaś skutecznie przestraszył naszych dotychczasowych partnerów regionalnych. Nawet stadiony otwieracie panowie z udziałem Niemców. Zastanawiam się, czy panowie potraficie jeszcze cokolwiek zrobić bez współudziału Niemiec. To dość karkołomna polityka. (Oklaski)
Nie jesteśmy przeciwnikami szerokiej i głębokiej współpracy z Niemcami. Doskonale rozumiemy znaczenie naszego sąsiada dla naszej gospodarki. Mamy świadomość roli Niemiec w Europie i świecie. Ale nawet duża dysproporcja, duża różnica gospodarcza między naszymi państwami nie uzasadnia tak dużej dysproporcji politycznej w traktowaniu nas, w lekceważeniu naszych interesów narodowych, szczególnie na obszarze na wschód od naszych granic. Nie ma uzasadnienia dla negowania istnienia Polonii niemieckiej, choć w tym samym czasie Polska tworzy komfortowe warunki do rozwoju niemieckiej mniejszości w naszym kraju.
Ta iluzoryczna wspólnota interesów z Niemcami miała torować drogę ku centrum decyzyjnemu Unii. Ostatnie miesiące pokazały, iż decyzje zapadają w ramach uzgodnień między Berlinem, Paryżem i Londynem. Trudno nam dostrzec, aby pan premier Tusk czy sam minister Sikorski zasiadali przy jakimkolwiek stole decyzyjnym w wyniku tej tak daleko posuniętej uległości wobec Niemiec. Szczyt budżetowy obnażył tę słabość. Dotacje, które przyznano nam na następną perspektywę finansową, po uwzględnieniu inflacji i rosnącej naszej składki są mniejsze niż te, które wynegocjowano w 2005 r. Mogły być jeszcze mniejsze, ale na szczęście, jak premier Tusk przyznał, polska delegacja większość czasu spędziła, zamknąwszy się, w swoich pokojach, a sam premier pilnował, by minister Arabski nie chrapał zbyt głośno i nie zwrócił tym zachowaniem uwagi innych polityków europejskich. (Wesołość na sali, oklaski)
Wobec niepowodzenia tej polityki próbuje się obecnie przekonać nas, że instrumentem, który zapewni nam współdecydowanie w Unii, jest przyjęcie waluty euro. To trochę zakamuflowany, ale nadal proniemiecki, kliencki kurs na całkowitą symbiozę z gospodarką niemiecką, bez żadnej gwarancji na sukces gospodarczy i polityczny. Przyjęcie euro przez kilka państw naszego regionu: Estonię, Słowację czy Słowenię nie wprowadziło tych krajów do pierwszej ligi europejskiej. Ostatnie doświadczenia Cypru pokazują, jak łatwo jest zarobić w tej lidze rzut karny. Brak zaś waluty euro wcale nie uniemożliwia Wielkiej Brytanii odgrywania istotnej roli w Europie. Zatem to wiele innych aspektów decyduje o pozycji państwa w Europie, a nie tylko relacja do waluty euro. Stawiany dylemat: albo euro, albo peryferie jest po prostu fałszywy.
Nie bronimy się przed poważną dyskusją o Unii i euro. Dyskusja powinna jednak uwzględniać równorzędne różne scenariusze i koncepcje rozwoju Europy, nie koncentrować się na jedynie słusznym upolitycznieniu i federalizowaniu Europy. W takim tylko znaczeniu ciepło przyjęliśmy wypowiedzi brytyjskiego premiera. Nie solidaryzujemy się z brytyjskimi propozycjami oszczędnościowymi kosztem Polski, co usiłuje się wmówić społeczeństwu polskiemu. W dyskusjach zwracamy też uwagę na mylną diagnozę kryzysu europejskiego. To nie jest kryzys zaufania do polityki monetarnej, fiskalnej państw europejskich. Jest to kryzys całej koncepcji integracji europejskiej. Stworzenie europejskiego pieniądza dla państw o drastycznie różnym poziomie rozwoju i bez jasnego podporządkowania politycznemu centrum było zapowiedzią tego, że kiedyś takiego suwerena,