Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a osiodłać tego czarnego, któregośmy prowadzili w tę stronę?
— Rób, jak chcesz, mój chłopcze — odparł ojciec.
Po powrocie całej gromadki z lasu, dzieci ujrzały osły posiodłane i gotowe już do drogi. Zosia szukała wzrokiem swego jasno szarego leniucha i zdziwiła się, że stał obładowany koszami. Ogrodnik objaśnił, że to jest pomysł jego syna, który nie chciał pozwolić, aby panna Kamilcia wracała na tym opornym oślisku.
— Ależ to ja, a nie Kamilka, miałam jechać na nim — zawołała Zosia.
— Przepraszam panienkę, ale wiem co mówię — odparł ogrodnik — właśnie panna Kamilcia powiedziała memu chłopcu, żeby pamiętał w powrotnej drodze podać jej tego osiołka, na którym panienusia jechała z nami. Ale niech panienka się nie boi, ten czarny nie jest zły wcale, daleko lepiej będzie się panienka czuła na nim.
Zosia nic nie odpowiedziała, ale w głębi duszy porównywała się z Kamilką i uznała swą niższość, bo czyżby jej przyszłoby na myśl tak postąpić, jak przyjaciółka uczyniła, chcąc oszczędzić Zosi przykrości. Prosiła teraz Boga, żeby ją uczynił podobną do Kamilki i Madzi i przyrzekała sobie poprawę.
Kamilka koniecznie chciała ustąpić Zosi