Strona:Sofokles - Elektra.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dar i ofiara ojcu nie przystoi,
Które posyła niewiasta mu wroga.

Porzuć to wichrom, lub skryj w ziemi łonie,
435 

Aby nic z tego w głąb się nie dostało,
Na ojca łoże; lecz po onej zgonie,
Niechaj te dary jej umają ciało.
Bo gdyby z swego bezwstydu nie znaną

Była wśród niewiast, ofiary tej wstrętnej
440 

Temu, którego zabiła, za wiano
Słaćby nie śmiała. Czyż mniemasz, że chętny
Dar z owej ręki przyjąłby umarły,
Że jak nad wrogiem pastwiła się ona,

Że w jego włosach, ażby się zatarły,
445 

Krwawe tej zbrodni ścierała znamiona?
Przecież nie zechcesz oczyszczać tej winy?
Nie! więc to porzuć, a w dani nagrobnej
Twoich kędziorów odcięte kończyny

Ponieś i zwitek mych włosów choć drobny;
450 

Czem mogę, służę nieszczęsna; weź z sobą
I tę opaskę, co złotem nie świeci.
A padłszy, błagaj, by on z poza grobu
Z pomocą przyszedł życzliwą dla dzieci,

Żeby Orestes zwycięskim pochodem
455 

Stanął i wrogów podeptał żyw karki,
Byśmy skrzepione za przyszłym zawodem
Na grób obfitsze nieść mogły podarki.
Wierzę ja, wierzę, że i wielki zmarły

Podżega na nią straszliwe te mary;
460 

Czas jednak, siostro, byśmy wraz poparły
Ojca, nas samych, — dochowawszy wiary
Temu, co godzien największej miłości
Wśród Hadesu spoczął włości.

CHÓR

Zbożnie mówiła ta dziewka, ty przeto,
465 

Jeśliś rozsądna, o dziecko, posłuchasz.