Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rać będzie, ale się to nie sprawdziło. Sułkowski tylko, wierząc we wpływ Fleminga, zalecał się wszechmogącéj siostrze jego.
Wielki łowczy był ślicznym mężczyzną, pełnym grzeczności i ujmującego wdzięku, zwłaszcza gdy podobać się starał.
— Wielka, ogromna, nadzwyczajna nowina! — zawołał, siadając. — Najjaśniejszy pan, dzięki Bogu, w humorze, w jakim go od bardzo dawna nikt nie oglądał. Pułkownikowi Rutowskiemu należy się wdzięczność i chwała, że go umiał z sejmowéj melancholii wyprowadzić.
Spieglowa drgnęła, nie śmiejąc pytać. Spuściła oczy.
— Był to prawdziwy coup de thèâtre — mówił daléj Sułkowski. — Na paradzie, obok Rutowskiego, zjawiła się postać, która wszystkich oczy odrazu ściągnęła na siebie, amazonka, nie, młody oficer raczéj, w pysznym mundurze wielkich grenadyerów poczdamskiego pułku, jak anioł ładny, jak szatan śmiały, na koniu siedzący jak berejter; król, zobaczywszy go, przepraszam: ją, bo oficer ten jest śliczną panienką, zpoczątku stał jak osłupiały; poskoczył potém ku niéj, napatrzyć się nie mógł i.... oficera-panienkę zabrał do pałacu. Wszyscyśmy zauważyli niesłychane, nadzwyczajne podobieństwo grenadyera do króla.
Podskarbina, strwożona i niespokojna, poruszyła się, patrząc na Spieglową.
— Któż to jest? kto? — zapytała.
Sułkowski zapatrzył się w głąb swojego kapelusza i wstrzymał z odpowiedzią.
— Mówią — rzekł wreszcie, ociągając się — że ta panienka-oficer ma być córką króla i Henryety Duval, którą tu pułkownik Rutowski wynalazł, opuszczoną i biédną. Dziéwczę, bardzo zręczne