Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ci to mówię! Siwemi głowy u stóp twoich leżéć będą wszyscy; zostaniesz panią i władczynią. Czuję to, wiem, jestem tego pewny! Oczarujesz króla, jakeś mnie, a i tylu, tylu oczarowała! Tylko śmiało, tylko po żołniérsku, obcesowo! Nie rumienić się nigdy! nie wzdragać ani kieliszka wina, ani ojcowskiéj fajki!
Anusia uderzyła go po ręku.
— No! no! bylem zanadto nie była posłuszną — rozśmiała się. — Bądź spokojny; szatanem mi łatwiéj być, niż aniołem.
Cóś smutnego zadźwięczało w tych wyrazach, lecz wnet wróciła wesołość, trzpiotowatość, i gdy Rutowski, powtórzywszy nauki swe, wyszedł nakoniec, Anusia, wieszając się na jego ramieniu, przeprowadziła go aż do sieni. Szczęściem nikogo tu nie było, coby ją w tém niezupełném ubraniu mógł widziéć. Zdołu tylko dochodziła wrzawa winiarni, która rosła ku wieczorowi i zdawała się chciéć przeciągnąć na noc całą.
Nazajutrz, jak było zapowiedziane, przed pałacem saskim, odbył się wobec króla przegląd gwardyi, którą dowodził Rutowski. Król August wyjechał konno, strojny, otoczony świetnym dworem, a co więcéj, po wczorajszém znudzeniu, jeżeli nie wesół, to udający wielce ożywionego.
Pani podskarbina dnia tego była cierpiącą i nie znajdowała się na paradzie, choć inne panie wszystkie prawie powyjeżdżały na nią powozami, aby widziéć pana, słyszéć Szulca polską kapelę i zabawić się z młodzieżą, do okien karet przybiegającą z hołdami i nowinami. Spieglowa i ona siedziały smutne w pałacu, gdy około południa zjawił się młody Sułkowski. Posądzała go Aurora, że się może o córkę jéj Kasię sta-