Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się pewno zaraz z tego wyspowiadał, jak z grzésznéj myśli, bo człowiek był sumienny i wielce pobożny.
Republikańskie przekonania Przebendowskiego, od czasu rozmowy z ks. Trzeciakiem, mocno się jakoś były zachwiały. Potém ulegały one nieustannym fluktuacyom. Czasami, gdy samnasam z książkami swemi został, powracał mu animusz szlachecki, a gdy wpadł między panów braci, przypatrzył się im zblizka, posłuchał rozpraw na sejmie, na zjazdach, gniéwał się i ochota go brała ład jakiś, choćby siłą, wprowadzać.
Sam już dobrze nie wiedział ani czego życzyć, ani z kim trzymać. Lecz że nic go nie zmuszało czynnym być, patrzył więc tylko i ramionami zżymał, a gdy srodze się zgryzł, szedł do kościoła i modlił się gorąco.
W tym roku pani Przebendowska, z powodu że znienawidzony w Polsce i coraz bardziéj wstrętliwy wszystkim Fleming, w Warszawie się pokazywać nie mógł i na sejm nie jechał z królem, musiała dla czuwania nad intrygami w zastępstwie brata jechać ze Spieglową. Mogła ztąd przynajmniéj donosić wiernie o przebiegu całéj sprawy. Serwacy otrzymał rozkaz, aby jéj towarzyszył. Dosyć to mu było na rękę, bo wolał być pomiędzy swoimi i rozsłuchać się zblizka, co się tam działo.
Gdy do stolicy przybyli, gdzie Przebendowscy pałac mieli, podskarbina część jego zajęła ze Spieglową nieodstępną. Szlachty już się zjeżdżało wiele, wrzało tu wszystko i poruszało się jak na drożdżach, ale regalistom ani się odzywać dano.
Jednym głosem przeklinano Fleminga, odgra-